wtorek, 21 czerwca 2011

GerPol | APH fanfiction


Dzień chylił się ku końcowi. Zza Pałacu Kultury widać było promienie słońca, zapewne ostatnie tego dnia. Feliks patrzył na to przez okno swojego mieszkania. Podrapał się po głowie i westchnął ciężko. Cóż, jutro czeka go ciężki dzień. Chyba powinien się już powoli szykować do snu. Poszedł więc do łazienki, nalał wody do wanny i rozebrał się. Siedział tak i myślał. O czym? Ach, no zapewne o przyczynie jutrzejszego zamieszania. Mijało bowiem dwadzieścia lat, odkąd podpisał z Ludwigiem traktat o przyjaznej współpracy. Tsa, współpraca, myślał Felek, z Ludwigiem to się totalnie nie da. Kiedy już był wymyty, pachnący i przebrany w piżamkę położył się do łóżka. Nie musiał długo się męczyć, bo praktycznie od razu zasnął. Tym razem nie śniły mu się urocze, różowe kucyki tylko ponura twarz Westa…
Ale zaraz! Ona wcale nie jest taka ponura! Feliks podszedł do niego i spojrzał mu w oczy zadzierając wysoko łepek.
— Generalnie, to z czego się śmiejesz? — Zapytał zaczepnie. Położył dłonie na biodrach i spojrzał na niego z wyższością, co jednak było trudne. Nie to, żeby Łukasiewicz był kurduplem… Ludwig spojrzał tylko na niego i poklepał go po głowie niczym Rosja Łotwę. Wywołało to bunt Polski, jednak i w tym przypadku Niemiec się nie odezwał.
— Ludwig! — Darł się na całe gardło Feluś. — Nie to, żeby mi się to totalnie nie podobało, ale… PRZESTAŃ! — Także i tym razem nie wywołało to żadnej reakcji. Łukasiewicz zaczął się zastanawiać co stało się Niemcowi. Przecież nigdy się tak nie zachowywał! Gdy jego ręka znów dotknęła blond włosków Polaka ten tylko ją chwycił i spojrzał mu w oczy. Widząc jednak spojrzenie Ludwiga szybko odwrócił wzrok rumieniąc się lekko. Co się dzieje? Pytał się w myślach. Jednak nim zdążył się porządnie nad tym zastanowić twarz Niemca była już przy jego twarzy.
— Co… — Urwał, gdyż poczuł na swoich ustach wargi Ludwiga. Otworzył ze zdziwienia oczy. Nie miał siły się wyrywać, choć to chodziło mu po głowie.
I wtedy się obudził. Słońce było już wysoko nad horyzontem. Całą twarz miał pokrytą rumieńcem, dłonią zakrywał usta. Co za przeklęty sen! Totalnie nie fajny! Wstał szybko i poszedł do łazienki. Zimny prysznic przywróci mnie do porządku, mówił w myślach. Gdy wyszedł ubrany w białą koszulę i czarne spodnie spojrzał na zegarek. Oho, trzeba już wyjść! Tak też zrobił. Podczas drogi wpadł na kilka osób, toteż już całkowicie zapomniał o swoim śnie.
Na miejsce dotarł równo o czasie. Dyszał lekko ale uśmiechał się radośnie do wszystkich. Rozejrzał się po gościach. Ujrzał Elżbietkę i od razu się rozpromienił. To miłe, że przyszła na to święto, mimo że jej nie dotyczyło. Za to właśnie ją uwielbiał, zawsze wiedziała, kiedy będzie potrzebował jej wsparcia. Podszedł do niej i uściskał mocno.  I wtedy zaczął się rozglądać w poszukiwaniu Niemca. Czyżby jeszcze go nie było? To wręcz do niego nie podobne. Zawsze zjawiał się pierwszy.
— Eluś, kochana widziałaś…
— Tak, był tutaj. — Od razu wiedziała o co mu chodziło. — Ale zniknął na chwilę. Pewnie zaraz wróci. – Felek tylko kiwnął głową i powrócił do rozmowy z przyjaciółką. W momencie, w którym się śmiał ujrzał zmianę wyrazu twarzy Węgierki. Od razu się odwrócił i wpadł twarzą w potężny tors Niemiec.
— Lu-Ludwig. Miło cię widzieć… — Wymamrotał spoglądając w górę. Ten tylko kiwnął mu głową i wymamrotał, że chyba czas zaczynać.
— A, tak! To ja lecę Eluś, miło, że przyszłaś. — Uśmiechnął się do niej i wraz z Niemcem skierował się na scenę. Tam czekali na nich już ich szefowie. Szopkę czas zacząć, burknął niedosłyszalnie.
Po dobrych kilku godzinach na reszcie skończyli. Łukasiewicz był wykończony. Nigdy nie lubił takich spędów, udawania. Poza tym, był dosyć nieśmiały, a masa nieznanych ludzi wcale nie działała na niego uspokajająco. Stał tak, jak ta ciota przytrzymując się ściany i burcząc coś na swojego szefa. Przyglądał mu się Niemiec. W pewnym momencie Felek poczuł czyjąś dłoń na plecach. Gdy się odwrócił na twarzy wymalowało mu się zdziwienie. Spodziewał się wielu osób, ale nie jego.
— Eeee, Ludwig?
— Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej. — Zapytał. Felek mógłby przysiąc, że w jego głosie słychać było zmartwienie. Ale… Czy to na pewno Niemiec? Bo przecież, on nigdy się tak nie zachowywał!
— W-w porządku… Po prostu się zmęczyłem. Totalnie. — Odpowiedział cicho, starając się nie patrzeć na twarz Germana. Ten tylko złapał go za ramię i popchnął lekko.
— Odprowadzę cię. Nie powinieneś szlajać się sam w takim stanie. — Felek zastanawiał się o jaki stan mu chodzi. Owszem był odrobinę zmęczony. Do tego, nie ukrywając, polskim zwyczajem wypił kilka głębszych… Ale przecież nic mu nie było! Poza tym, nawet jeśli, to generalnie nie sprawa tego chędożonego Germańca! Ale zabrakło mu sił by się sprzeciwić. Pokazywał Ludwigowi drogę, a ten podtrzymywał go dyskretnie. Feliksowi zdawało się, że idzie o własnych siłach, prawda była zupełnie inna…
Gdy doszli Felek ledwo otworzył drzwi. Wgramolił się do środka burcząc do Ludwiga, by wszedł i się rozgościł. Sam opadł na kanapę i przytulił się do poduszki. Niemiec tylko westchnął i popatrzył z politowaniem na Łukasiewicza.
— Jak ty przetrwałeś te wszystkie stulecia to ja nie wiem. — Powiedział spokojnie, acz nie bez ironii.
— Przetrwałem, bo jestem zajebisty. — Burknął spoglądając na niego. W tym momencie przypomniał mu się jego dzisiejszy sen. Zarumienił się i odwrócił twarz. Na szczęcie Ludwig niczego nie zauważył. Spoglądał tylko na niego z góry.
— Rozbierz się.
— C-co? — Felek otworzył szeroko oczy.
— No… Chyba nie będziesz spał w ciuchach… — Felek zarumienił się jeszcze bardziej ze wstydu. Cóż, nie ładne rzeczy chodzą mu po głowie! Oj, nieładne…
— R-racja… — Był jednak zbyt zmęczony by dać sobie samemu radę. Szamotał się tylko na kanapie i nic nie wskórał. Niemcowi zrobiło się go żal, więc postanowił mu pomóc. Podszedł do niego i zaczął rozpinać mu koszulę. Felek chciał już mu wytknąć, że sobie nie życzy, jednak się powstrzymał. Odwrócił wzrok, by nie patrzeć na jego twarz. Po chwili był już bez koszuli.
— D-dzięki.
— Nie ma za co. — Niemiec zabrał się za jego spodnie. Twarz Łukasiewicza płonęła, ale nic nie mówił. Ludwig postawił go do pozycji siedzącej i ściągnął mu gacie do końca. Spojrzał na niego, lustrując od góry do dołu. W jednym momencie złapał Felka za brodę i przysunął do swojej twarzy. Nim Felek się zorientował był całowany przez Niemca. Czuł się jak we śnie. Przez chwilę patrzył się otępiałym wzrokiem, potem jednak przymknął oczy i poddał się pocałunkom Ludwiga. Sam nie wiedział czemu, byli przecież zaciętymi wrogami. Nie zmieniały tego najróżniejsze traktaty, umowy i cholera wie co jeszcze. A tymczasem… Właśnie się całowali… W pewnym momencie poczuł na swoim udzie silną dłoń Germana. Zrobiło mu się gorąco, zarzucił ręce na jego szyję i pociągnął na siebie samemu kładąc się na kanapie. Tymczasem Ludwig oderwał się od jego ust i zaczął całować szyję, klatkę piersiową. W tym samym czasie zaczął rozpinać sobie koszulę, zdejmować ją i spodnie. Kiedy obaj byli tylko w bieliźnie zaczął całować felkową szyję ręką dotykając jego męskości. Feliks tylko cicho jęknął, jego twarz była już cała czerwona, ledwo oddychał. Nadal obejmował Niemca za szyję, jednocześnie walcząc ze sobą w myślach. Chciał go odepchnąć, jak najdalej od siebie. Jednocześnie czuł się za dobrze, by to przerywać. Nieśmiało odwzajemnił pocałunek Ludwiga, co zostało przez niego uznane za zgodę na więcej.  Nim Felek zdążył pomyśleć Niemiec już ściągnął z niego bieliznę. Zarumienił się bardziej, o ile to w ogóle możliwe. W jednej chwili poczuł się świetnie, dotyk Ludwiga sprawiał mu ogromną przyjemność. Oczywiście Felek w życiu by się do tego nie przyznał, toteż udawał, że jest mu to obojętne. Nie wytrzymał jednak długo, gdyż cichy jęk wydobył się z jego ust. Po chwili jęczał już całkiem głośno. Beilschmidt puścił jego penisa i przekręcił go na brzuch. Palcami ściskając jego sutki  wszedł w niego powoli. Feliks myślał, ze umrze z bólu, serio. Najpierw poczuł ogromny napór, łzy popłynęły z jego oczu. Potem, stopniowo przyzwyczajał się do sytuacji. Po kilku sprawnych ruchach Ludwiga zrobiło mu się przyjemnie, choć nadal odczuwał ból. Niemcy poruszał się w nim coraz szybciej i szybciej, sprawiając przyjemność i sobie i Feliksowi.
— Lu…dwig… — Polak jęknął w chwili, w której osiągnął spełnienie. Chwilę po tym poczuł spływającą ciecz, więc wywnioskował, że Niemiec również doszedł. Obaj dyszeli bardzo głośno.

— T-totalnie cię nienawidzę. — Łukasiewicz ledwo wypowiedział te słowa. Twarz miał całą zarumienioną, na policzkach ślady łez.  Beilschmidt potargał go tylko lekko po czym wstał i się ubrał. Spojrzał na niego po raz ostatni i wyszedł. Felek w tym czasie zasnął, myśląc o tym, że właśnie skłamał. Może przy następnym spotkaniu będzie z nim szczery...

Dla mojego kochanego Bezika <33

3 komentarze: